Pierwszy dzień w domu Angeles minął zaskakująco szybko. Wypakowanie nie pochłonęło zbyt dużej ilości czasu, tak samo oprowadzenie po pokojach. Kolacja przebiegła w wesołej atmosferze, przy udziale dowcipów i opowiadań. Tak zwane gadanie o niczym, żeby tylko nie siedzieć cicho i nie zrobiło się drętwo. Violetta po raz pierwszy od śmierci taty mogła zjeść to co chciała, była na równi traktowana z każdym innym przy stole. Nawet nie wiedziała, jakie to wspaniałe uczucie spożywać posiłek z ludźmi miłymi, pomocnymi i hojnymi. Coś wspaniałego!
W nocy dziewczyna siedziała przy oknie wpatrując się w gwiazdy. Światło było zgaszone, żadna lampka ani nawet świeczka nie oświetlała ciemnego pomieszczenia. Tylko okno otwarte na oścież i siedemnastolatka zaczynające nowe, lepsze życie.
Szatynka myślała, jak to teraz będzie. Jutro ma wybrać szkołę, iść na zakupy, zwiedzić miasto i, co najbardziej nią wstrząsnęło, poznać kogoś.
- Mój brat ma syna w twoim wieku. Bardzo dobry chłopak! Miły, uprzejmy, pomocny. Angie was pozna, myślę że złapiecie wspólny język. - Pablo wymówił te słowa z nieskrywaną ekscytacją, a dziewczynie żołądek momentalnie podszedł do gardła.
Co, jeśli nie złapią tematu? Nie polubią się? On ją wyśmieje? Nie chciała ponownie przeżywać tego koszmaru, być pośmiewiskiem, klasową brzydulą i dziwactwem.
I wtedy do głowy wpadł jej niesamowity pomysł. Coś dla niej szalonego, ale bardzo dobrego.
***
Obudziło ją radosne ćwierkanie ptaków wlatujące do jej pokoju przez nadal otwarte okno. Uśmiech automatycznie pojawił się na twarzy Castillo, która powolnie przewróciła się na drugi bok i otworzyła oczy. Jej wzrok powędrował na zegarek, była dziesiąta piętnaście.
Zadowolona, że mogła dłużej pospać, usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Czuła, jak wszystkie mięśnie rozciągają się po bezruchowej nocy. Było jej tak dobrze! Jednak zebrała się w sobie i zeszła na dół pospiesznie narzucając na siebie szlafrok.
- Dzień dobry! - przywitała się z entuzjazmem.
- A dzień doberek, jak się spało? - padło pytanie z ust jej ciotki.
- Wspaniale! - odparła z uśmiechem, po czym zachęcona gestem usiadła do stołu. Nałożyła na talerz trochę jajecznicy, posmarowała masłem kromkę chleba, po czym stwierdziła, że to dobry czas na powiedzenie o swoim planie. - Ciociu?
- Tak? - Angie uśmiechnęła się w jej stronę.
- Chciałabym ściąć włosy. - wypowiedziała to zdanie powoli, ważąc w myślach każde słowo.
- Ale... dlaczego? - kobieta nie kryła zdziwienia. - Przecież są...
- Tylko nie mów, że piękne, wspaniałe i nie wiadomo jeszcze jakie. - przerwała jej z lekką irytacją. - Prawda jest taka, że są bardzo zniszczone i mi przeszkadzają.
- Skoro jesteś zdecydowana, to zahaczymy też i fryzjera. - uśmiech ponownie zagościł na twarzy Saramego.
- Poważnie? - oczy Violetty przybrały wielkość spodków od kawy, po czym rozbłysły niczym dwa potężne pioruny.
- Mhm. Najpoważniej. - głos młodej kobiety był przepełniony uprzejmością, co jeszcze bardziej dawało wiarygodność jej słowom.
Po sytym śniadaniu i porannej toalety, dwie dziewczyny, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak najlepsze przyjaciółki z liceum, wybyły z domu. Chodziły po sklepach godzinami, przebierały między wieszakami i biegały po przymierzalniach dopóki szafa szatynki nie została wypełniona spódniczkami, jeansami i bluzkami różnego koloru.
Następnym celem był fryzjer i kosmetyczka. Dziewczęce stroje to jeden krok do sukcesu, fajna fryzura to drugi. Niby nie liczył się wygląd, ale która z was nie lubi robić dobrego wrażenia swoją buźką? Hmm? No właśnie!
Tak więc Castillo usiadła na dużym, czarnym fotelu z mokrymi włosami. Za ich przycinanie zabrała się kobieta w podeszłym wieku, ale miała taką wprawę, że po piętnastu minutach jej ponad metrowe, zniszczone włosy zamieniły się w króciutkie, lśniące kosmyki. Efekt był nieziemski!
- Jesteś przepiękna! - stwierdziła Angeles patrząc ze łzami w oczach na córkę swojej siostry.
- Dziękuję. - odparła dziewczyna nadal wpatrując się w lustro.
Nie mogła oderwać wzroku od swojego odbicia. Proste druty zamieniły się w delikatne fale. Jakim cudem? Wizyta u specjalisty robi swoje.
- Co powiesz na mały spacer? - zaproponowała ciotka.
- Z wielką chęcią. - odparła Violetta z promiennym uśmiechem.

Po pewnym czasie obie usiadły na drewnianej ławce i spojrzały się na siebie. Pierwsza odezwała się narzeczona Pablo.
- Pamiętasz jakąś piosenkę swojej mamy? - to pytanie zabolało, ale sama myśl o wspaniałej melodii ukoiła dziurę w sercu siedemnastolatki.
- Tylko jedną. - odparła zadowolona.
- Zaśpiewaj mi ją. - poprosiła Angeles patrząc jej głęboko w oczy.
- Ale tutaj? W miejscu publicznym? - Violetta nie kryła zdziwienia.
- To jakiś problem? - padło kolejne pytanie.
- Przecież ja nie umiem śpiewać! - pisnęła dziewczyna.
- Jestem pewna, że umiesz. W końcu odziedziczyłaś głos po mamie.
- Dobrze, już dobrze.
Castillo sama nie wiedziała, co tak naprawdę robi, ale to było silniejsze od niej. Miała chęć zaśpiewania i zrobiła to!
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá
Dziewczyna kochała śpiewać, ale wiedziała, że to nie dla niej. Wmawiała sobie, że jej głos jest fatalny i to nie ma żadnego sensu. Mimo przywiązania do muzyki starała się od niej odseparować.
- A teraz zamknij oczy. - kobieta nawet nie skomentowała jej wokalu, który był wspaniały. Jeden z najlepszych, jakie w życiu dane było jej usłyszeć. Mała miała talent, czuć to było na kilometr.
- Słucham? - spytała zdziwiona dziewczyna.
- Zamknij oczy, mam dla Ciebie pewną niespodziankę. - Saramego ponowiła swoją prośbę z jeszcze większym entuzjazmem.
Violetta opuściła powieki, a chwilę później wiedziała, że ciotka ją gdzieś prowadzi. Pytanie tylko, dokąd. Nie musiała czekać długo, w końcu się dowiedziała.
- Miałyśmy wybrać szkołę, a to moja propozycja. Nie narzucam, chcę tylko, abyś rozważyła to miejsce. - odparła Angie, po czym pozwoliła jej otworzyć oczy.
To, co zobaczyła szatynka, było niesamowite. Cudo kryjące się pod nazwą On Beat Studio!
**********
No to ten, już ponad 400 wyświetleń! ;OO Idziecie jak burza XDD
Widać też, że bawiłam się w CSS, no nie? Efekt mierny, ale lepsze
to niż to białe coś ;//
Eh... rozdział pisany na szybko, staram się wam teraz dać jak najwięcej,
bo gdy wrócę do szkoły, skończy się dobre i rozdzialiki będą raz w tygodniu ;CC
Ale mam nadzieję, że się podoba *,*