poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 2: "Cudo kryjące się pod nazwą On Beat Studio!"

Szczęście, to połączenie miłości i radości. Uczucie towarzyszące człowiekowi w chwilach euforii, powodzenia i zadowolenia. Coś, czego tak naprawdę nie da się opisać słowami. Jest to jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie, nie można go kupić ani pożyczyć. Trzeba na nie ciężko zapracować. Ono dopiero wtedy przychodzi.
Pierwszy dzień w domu Angeles minął zaskakująco szybko. Wypakowanie nie pochłonęło zbyt dużej ilości czasu, tak samo oprowadzenie po pokojach. Kolacja przebiegła w wesołej atmosferze, przy udziale dowcipów i opowiadań. Tak zwane gadanie o niczym, żeby tylko nie siedzieć cicho i nie zrobiło się drętwo. Violetta po raz pierwszy od śmierci taty mogła zjeść to co chciała, była na równi traktowana z każdym innym przy stole. Nawet nie wiedziała, jakie to wspaniałe uczucie spożywać posiłek z ludźmi miłymi, pomocnymi i hojnymi. Coś wspaniałego!
W nocy dziewczyna siedziała przy oknie wpatrując się w gwiazdy. Światło było zgaszone, żadna lampka ani nawet świeczka nie oświetlała ciemnego pomieszczenia. Tylko okno otwarte na oścież i siedemnastolatka zaczynające nowe, lepsze życie.
Szatynka myślała, jak to teraz będzie. Jutro ma wybrać szkołę, iść na zakupy, zwiedzić miasto i, co najbardziej nią wstrząsnęło, poznać kogoś.
- Mój brat ma syna w twoim wieku. Bardzo dobry chłopak! Miły, uprzejmy, pomocny. Angie was pozna, myślę że złapiecie wspólny język. - Pablo wymówił te słowa z nieskrywaną ekscytacją, a dziewczynie żołądek momentalnie podszedł do gardła.
Co, jeśli nie złapią tematu? Nie polubią się? On ją wyśmieje? Nie chciała ponownie przeżywać tego koszmaru, być pośmiewiskiem, klasową brzydulą i dziwactwem.
I wtedy do głowy wpadł jej niesamowity pomysł. Coś dla niej szalonego, ale bardzo dobrego.

                                                                        ***
                                                                      
Obudziło ją radosne ćwierkanie ptaków wlatujące do jej pokoju przez nadal otwarte okno. Uśmiech automatycznie pojawił się na twarzy Castillo, która powolnie przewróciła się na drugi bok i otworzyła oczy. Jej wzrok powędrował na zegarek, była dziesiąta piętnaście.
Zadowolona, że mogła dłużej pospać, usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Czuła, jak wszystkie mięśnie rozciągają się po bezruchowej nocy. Było jej tak dobrze! Jednak zebrała się w sobie i zeszła na dół pospiesznie narzucając na siebie szlafrok.
- Dzień dobry! - przywitała się z entuzjazmem.
- A dzień doberek, jak się spało? - padło pytanie z ust jej ciotki.
- Wspaniale! - odparła z uśmiechem, po czym zachęcona gestem usiadła do stołu. Nałożyła na talerz trochę jajecznicy, posmarowała masłem kromkę chleba, po czym stwierdziła, że to dobry czas na powiedzenie o swoim planie. - Ciociu?
- Tak? - Angie uśmiechnęła się w jej stronę.
- Chciałabym ściąć włosy. - wypowiedziała to zdanie powoli, ważąc w myślach każde słowo.
- Ale... dlaczego? - kobieta nie kryła zdziwienia. - Przecież są...
- Tylko nie mów, że piękne, wspaniałe i nie wiadomo jeszcze jakie. - przerwała jej z lekką irytacją. - Prawda jest taka, że są bardzo zniszczone i mi przeszkadzają.
- Skoro jesteś zdecydowana, to zahaczymy też i fryzjera. - uśmiech ponownie zagościł na twarzy Saramego.
- Poważnie? - oczy Violetty przybrały wielkość spodków od kawy, po czym rozbłysły niczym dwa potężne pioruny.
- Mhm. Najpoważniej. - głos młodej kobiety był przepełniony uprzejmością, co jeszcze bardziej dawało wiarygodność jej słowom.
Po sytym śniadaniu i porannej toalety, dwie dziewczyny, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak najlepsze przyjaciółki z liceum, wybyły z domu. Chodziły po sklepach godzinami, przebierały między wieszakami i biegały po przymierzalniach dopóki szafa szatynki nie została wypełniona spódniczkami, jeansami i bluzkami różnego koloru.
Następnym celem był fryzjer i kosmetyczka. Dziewczęce stroje to jeden krok do sukcesu, fajna fryzura to drugi. Niby nie liczył się wygląd, ale która z was nie lubi robić dobrego wrażenia swoją buźką? Hmm? No właśnie!
Tak więc Castillo usiadła na dużym, czarnym fotelu z mokrymi włosami. Za ich przycinanie zabrała się kobieta w podeszłym wieku, ale miała taką wprawę, że po piętnastu minutach jej ponad metrowe, zniszczone włosy zamieniły się w króciutkie, lśniące kosmyki. Efekt był nieziemski!
- Jesteś przepiękna! - stwierdziła Angeles patrząc ze łzami w oczach na córkę swojej siostry.
- Dziękuję. - odparła dziewczyna nadal wpatrując się w lustro.
Nie mogła oderwać wzroku od swojego odbicia. Proste druty zamieniły się w delikatne fale. Jakim cudem? Wizyta u specjalisty robi swoje.
- Co powiesz na mały spacer? - zaproponowała ciotka.
- Z wielką chęcią. - odparła Violetta z promiennym uśmiechem.
Wszystkie torby zapakowały do dużego auta, następnie skierowały się w stronę parku. Zwiewna sukienka szatynki falowała zgodnie z delikatnym wiaterkiem, a jej zgrabne nogi powodowały coś, czego w hiszpanii nigdy by nie osiągnęła. Każdy chłopak, który obok nich przechodził, oglądał się do tyłu. Castillo złudnie próbowała sobie wmówić, że chodzi im o Angie, ale tak nie było. Oni patrzyli się na nią!
Po pewnym czasie obie usiadły na drewnianej ławce i spojrzały się na siebie. Pierwsza odezwała się narzeczona Pablo.
- Pamiętasz jakąś piosenkę swojej mamy? - to pytanie zabolało, ale sama myśl o wspaniałej melodii ukoiła dziurę w sercu siedemnastolatki.
- Tylko jedną. - odparła zadowolona.
- Zaśpiewaj mi ją. - poprosiła Angeles patrząc jej głęboko w oczy.
- Ale tutaj? W miejscu publicznym? - Violetta nie kryła zdziwienia.
- To jakiś problem? - padło kolejne pytanie.
- Przecież ja nie umiem śpiewać! - pisnęła dziewczyna.
- Jestem pewna, że umiesz. W końcu odziedziczyłaś głos po mamie.
- Dobrze, już dobrze.
Castillo sama nie wiedziała, co tak naprawdę robi, ale to było silniejsze od niej. Miała chęć zaśpiewania i zrobiła to!

Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá


Dziewczyna kochała śpiewać, ale wiedziała, że to nie dla niej. Wmawiała sobie, że jej głos jest fatalny i to nie ma żadnego sensu. Mimo przywiązania do muzyki starała się od niej odseparować.
- A teraz zamknij oczy. - kobieta nawet nie skomentowała jej wokalu, który był wspaniały. Jeden z najlepszych, jakie w życiu dane było jej usłyszeć. Mała miała talent, czuć to było na kilometr.
- Słucham? - spytała zdziwiona dziewczyna.
- Zamknij oczy, mam dla Ciebie pewną niespodziankę. - Saramego ponowiła swoją prośbę z jeszcze większym entuzjazmem.
Violetta opuściła powieki, a chwilę później wiedziała, że ciotka ją gdzieś prowadzi. Pytanie tylko, dokąd. Nie musiała czekać długo, w końcu się dowiedziała.
- Miałyśmy wybrać szkołę, a to moja propozycja. Nie narzucam, chcę tylko, abyś rozważyła to miejsce. - odparła Angie, po czym pozwoliła jej otworzyć oczy.
To, co zobaczyła szatynka, było niesamowite. Cudo kryjące się pod nazwą On Beat Studio!

**********
No to ten, już ponad 400 wyświetleń! ;OO Idziecie jak burza XDD
Widać też, że bawiłam się w CSS, no nie? Efekt mierny, ale lepsze
to niż to białe coś ;//
Eh... rozdział pisany na szybko, staram się wam teraz dać jak najwięcej,
bo gdy wrócę do szkoły, skończy się dobre i rozdzialiki będą raz w tygodniu ;CC
Ale mam nadzieję, że się podoba *,*

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 1: "Odnaleźć kogoś, kto kocha cię takim, jakim jesteś"

"Najlepsze, co możesz zrobić, to odnaleźć kogoś, kto kocha cię takim, jakim jesteś"
Słowa te, jakże piękne i prawdziwe, zostały wyskrobane na śnieżnobiałej kartce czarnym tuszem.
Violetta nie wyobrażała sobie życia bez pisania pamiętnika. W pewnym sensie był to jej przyjaciel, miejsce wyżaleń i zwierzeń, pisała tam dosłownie o wszystkim. Ten fioletowy zeszyt był jedyną pamiątką po mamie, jaki posiadała, jedynym prezentem od jej rodzicielki, jakiego jej nie odebrano. I to czyniło z niego jeszcze większy skarb.
"Angie jest taka wspaniała. Dba o mnie, chce mnie uszczęśliwić i w pewnym sensie nawet jej się udało. Czuję, że mnie kocha, że nie jestem tylko problemem na jej głowie, że w końcu mam osobę pasującą do tego opisu."
Castillo od lat marzyła o tym dniu. Ktoś z rodziny, osoba, która szuka jej od dłuższego czasu, wyciąga ją z tego piekła, z domu Heredii. Tam nigdy nie wydarzyło się nic szczęśliwego, ściany w każdym pokoju były białe i pozbawione wesołości, okna miały czarne ramy, a całe wnętrze stwarzało atmosferę smutku i przygnębienia. Nastolatka szczerze nienawidziła tego domu i była przeszczęśliwa, kiedy Angeles przybyła z dobrą wiadomością. Te słowa nadal dzwonią jej w uszach "Pakuj walizki skarbie, zabieram Cię do domu". Po dziś dzień glos jej ciotki odbija się w jej głowie niczym echo przypominając o tej szczęśliwej chwili.
"To takie wspaniałe uczucie! Mieć kogoś, kto darzy cię tym pięknym uczuciem. Kto nie zmyśla, nie kłamie i nie oszukuje, lecz obdarza twoją osobę ciepłą miłością. Taką silną, że za każdym razem, jak widzisz tego kogoś, na twojej twarzy pojawia się uśmiech. Właśnie kimś takim jest dla mnie Angie. To mój promyczek nadziei na lepsze jutro."
- Violetta! - dobiegł ją głos uśmiechniętej ciotki, która ciągnęła za sobą dwie walizki. Przykra prawda, że torba Angeles była większa od bagażu jej siostrzenicy. Castillo niewiele miała do zabrania.
Dziewczyna odłożyła długopis, zamknęła zeszyt na klucz, który cały czas nosiła na szyi i schowała je do podręcznej torebki. Z promiennym uśmiechem na twarzy, którego już dawno nie było u niej widać, podeszła do swojej cioci i zabrała swój bagaż.
- Gotowa? - spytała kobieta patrząc się w czekoladowe oczy nastolatki.
- Jak nigdy dotąd. - odpowiedziała.
Obydwie zaczęły ciągnąć walizki po marmurowej powierzchni lotniska kierując się ku wyjściu, przy którym od kilku minut czekała żółta taksówka. Violetta wzięła głęboki oddech, poszerzyła uśmiech, po czym wsiadła do środka zatrzaskując za sobą drzwi.
Angie zaczęła tłumaczyć kierowcy drogę, a siedemnastolatka włożyła w uszy słuchawki, aby jeszcze raz przemyśleć to wszystko. Nie wyobrażała sobie życia wśród przyjaciół, rówieśników, dzieci, którzy traktowaliby ją na równi. Ona zawsze była popychadłem, klasowym workiem trening- owym, dzieckiem do wyżywania. Jeśli ktoś stanął w jej obronie, szkolna banda automatycznie zwracała się przeciw niemu. Nic więc dziwnego, że Castillo nie miała nawet koleżanek. Po prostu przywykła do tej przykrej prawdy.

                                                                     ***

Po godzinnej jeździe taksówka znalazła się pod nowym domem panienki Castillo. Dziewczynie wystarczył jeden rzut okiem by pokochać to miejsce. Zielone ściany domu przyozdobione były brązowymi okiennicami, w ogródku przed wejściem rosły kolorowe kwiaty, a biały płotek oddzielał teren Angie od szarego chodnika. Domek choć mały, był zwyczajnie piękny!
- Podoba Ci się? - spytała Saramego widząc delikatny uśmiech na twarzy siostrzenicy.
- Podoba to mało powiedziane. Tu jest pięknie! Dziękuję Ci. - po tych słowach dziewczyna objęła kobietę, która od razu odwzajemniła jej uścisk. Violetta czuła się wspaniale w ramionach innego człowieka, jednak wiedziała, że ta chwila prędzej czy później się skończy. Tak więc puściła ciotkę.
Razem złapały bagaże, po czym weszły do środka.
Wnętrze było równie niesamowite. Każda ściana innego koloru, meble promieniowały radością, a na środku salonu stał kruczoczarny fortepian, który aż przywoływał ludzi. Castillo miała dziwne omamy słuchowe, jakby instrument sam krzyczał "zagraj na mnie!". Jednak to nie było możliwe, przecież martwe przedmioty nie mówią! Długo nie musiała się nad tym zastanawiać, coś jej przerwało.
- Violetto, chciałabym ci kogoś przedstawić. - głos Angeles rozbrzmiał w dużym pomieszczeniu, a dziewczyna automatycznie odwróciła się w jej stronę. - To mój narzeczony, Pablo.
Szatynka zmarszczyła brwi, po czym uśmiechnęła się promiennie. Mężczyzna sprawiał dobre wrażenie. Ciemne włosy ułożone były na żel, czarne oczy promieniały wesołością i miłością, a w lewym policzku gościł dołeczek.
- Cześć. - przywitał się całując dłoń nastolatki. - Mam nadzieję, że będzie ci się z nami dobrze mieszkało.
- Jestem przekonana, że lepiej niż w Madrycie. - odparła poszerzając uśmiech.
Zapoznawanie nie trwało długo, wszyscy z góry się polubili, a może i nawet pokochali. Stanowili teraz rodzinę i każdy cieszył się z tego faktu. Wiedzieli, że będą razem szczęśliwi. Violetta w końcu poczuła się kochana, a Angie z Pablo traktowali ją jak własną córkę. Od tej pory ich dom promieniował radością. Wspierali się w tych szczęśliwych jak i smutnych chwilach. Zwyczajnie byli sobie bliscy.

**********
Wiem, że krótki, ale mi osobiście ciężko czyta się długaśne rozdziały.
Tak więc stwierdzam, że takie w zupełności wystarczą ;)
No chyba, że będzie jakaś dłuższa przerwa XDD
Jak widzicie, dalej rozwijam historię Vilu. I tak jeszcze będzie, do pewnego czasu ;DD
Niedługo się rozkręci, obiecuję!! Wiem, że na razie monotonnie -,-
Dobra, do następnego i dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia! <33
Wspaniali jesteście ;***
Co do wyglądu, szablon jest zamówiony ;))

sobota, 19 kwietnia 2014

Prolog

Człowiek nie docenia tego co ma i pragnie coraz więcej. Dopiero gdy straci to co miał zaczyna żałować, że tego nie potrafił docenić.
Śliczna szatynka stała nad brzegiem morza z delikatnym zarysem uśmiechu na twarzy. Jej długie, brązowe włosy rozwiewał wiatr, a po zaróżowionych policzkach spływały łzy, których nikt nie próbował ocierać. Obwisły sweter i dresy kiedyś zawstydzały ją w miejscach publicznych, jednak teraz nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Tak, ludzie się gapili, ale to była ich sprawa!
Violetta Castillo, zwykła siedemnastolatka, kiedyś córka milionera, teraz wychowanka okrutnej ciotki. Jej mama zmarła półtora roku temu w katastrofie lotniczej, ciała nie odnaleziono. Ojciec załamał się i popełnił samobójstwo dwa miesiące później. Od tego czasu sąd prawo nad opieką przyznał siostrze pana Germana, która znęcała się nad nią, głodziła i mimo ogromnego bogactwa, żałowała jej nawet na kromkę chleba. Do tego syn Esmeraldy, Tomas, bił dziewczynę i wyśmiewał na każdym kroku. Ten rok był naprawdę ciężkim okresem w jej życiu, popadała w załamanie, aż coś się zmieniło.
Pewna wspaniała kobieta po roku poszukiwań znalazła swoją siostrzenicę i postanowiła zabrać ją z tego okropnego miasta. Chce sama się nią opiekować, być dla niej jak matka.
I to właśnie jutro wszystko się zmieni. Violetta zacznie swoje życie na nowo.
Dziewczyna żałuje tylko jednego. Że wyrzucała ojcu jego opiekuńczość, przesadną chęć zajmowania się córką. Dopiero teraz, kiedy go już nie ma, zaczęła zauważać, jak bardzo tego potrzebowała...
Castillo przełknęła ślinę, przeczesała włosy palcami, otarła zapłakane policzki i odwróciła się tyłem do szumiącej wody. Już nigdy więcej nie chciała oglądać tego miasta, wracać do tego kraju. To, co tu przeżyła, było jedną wielką torturą i nikt temu nie zaprzeczy. Sierota wśród wesołych, zadbanych dzieci nie ma lekko.
Powoli skierowała się w stronę budynku, który przez tyle czasu nazywała domem. Chłodna bryza muskała jeszcze wilgotną twarz nastolatki, ale ona myślała tylko o jednym. Spojrzała w niebo, z którego powoli zaczynały kapać ciężkie krople deszczu.
- Dziękuję mamo, dziękuję tato. Teraz będzie już tylko lepiej.

**********
No taki tam krótki prolog ;))
Mam nadzieję, że choć odrobinkę się podoba, bo wyszłam z wprawy ;//
Jak na razie zdjęć nie ma, będą później. Po prostu żadne mi nie pasowało. Eh...
Tak więc postaram się jak najszybciej napisać pierwszy rozdział, ale wiecie, święta, później treningi i nauka ;// W maju trzeba się kuć, żeby poprawić oceny -,-
Ale co ja wam bd o ocenach paplać o,o
Miłej nocki i czekam na jakieś komcie skarby <33

Siemaneczko!!

HAHAHAHHAHAH, wiem, że nikt mnie jeszcze nie czyta...
Ale postaramy się to zmienić w najbliższym czasie ;))
Kurcze, blog powstał pięć sekund temu, ciężko, żebym już miała tutaj tłum!!
Dobra, jestem se Olka, nienawidzę swojego imienia i raczej go nie polubię ;//
Trenuję nogę, czasami lubię pograć w kosza...
Zdecydowałam się pisać o Violettcie, bo... miałam kiedyś bloga, zawiesiłam go, nie miałam pomysłów, znów naszła mnie ochota i chcę zacząć wszystko od nowa. Pod jaką nazwą się kryłam wtedy, mogę podać co najwyżej na gg:
50466166
Prolog dodam jeszcze dzisiaj ;DD
Oczywiście o Vilu xdd
Więc czekam na jakiegoś czytelnika czy coś w ten deseń ;33